piątek, 20 stycznia 2012

Opracowania, a prezentacja maturalna

Opracowania, a prezentacja maturalna

Autorem artykułu jest Łukasz Tetryński



Tysiące maturzystów zabiera się pilnie do pracy i zastanawia się jak najlepiej wypaść na egzaminie maturalnym. Jednym z jego etapów jest prezentacja maturalna z języka polskiego. Często nie brana zbyt poważnie może stać się zbyt zlekceważona.

Na każdym kroku staramy się ułatwiać sobie życie. Staranne przygotowanie do matury odbywa się od najmłodszych lat gdy zaczynamy czytać pierwsze książki. Rozwijamy własną wyobraźnię, poszerzamy horyzonty. Co się dzieje gdy ominiemy ten okres dorastania pochłaniając się innym zajęciom? A to, że gdy przychodzi ostateczny czas sprawdzenia naszej wiedzy poszukujemy alternatywy. Idąc tym tropem doskonałym rozwiązaniem okazują się opracowania i streszczenia. Prezentacja maturalna wydaje się być taka banalna, że szkoda czasu. Szkoda poświęcać godziny nauk jak sam egzamin trwa 15 minut.

Czytamy opracowania, opieramy na nich całość swoich poglądów. Na dodatek nie mamy pewności, że dane opracowanie jest faktycznie wyczerpujące i nie wprowadza nas w błąd. Taką pewność zyskamy jedynie czytając całość lektury. Nie zapominajmy o tym, że komisja egzaminacyjny może odwoływać się do całych książek, a nawet lektur. Przygotowujemy się na maksimum możliwości i niech te kilka minut w których się wykażemy będzie tylko zaprezentowaniem całości swojej osoby ukształtowanej przez polonistyczną wiedzę.

Opracowania nie zastąpią przeczytania książki. Zwykle zapamiętujemy tylko część tekstu, istotne fakty. Zatem jak przeczytamy jedynie wybrane najistotniejsze elementy to nasza ostateczna wiedza skróci się do minimum. Nie będą wielkim odkrywcą gdy napisze, że wszelkiego rodzaju pomoce są tylko dodatkiem do samodzielnego spędzania z tekstem oryginalnym. Lepiej przeczytać mniej książek w całości (te najpotrzebniejsze do prezentacji) niż więcej w skrócie.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wirtualna Szkoła - pomoc czy zbędny bajer?

Wirtualna Szkoła - pomoc czy zbędny bajer?

Autorem artykułu jest RafS



W czasach "Social Network" nie można pominąć faktu istnienia drugiej rzeczywistości - tej wirtualnej - obok życia codziennego. Tak jest również w przypadku szkół. Aby zaistnieć w lokalnej rzeczywistości, szkoła musi mieć swoją stronę WWW. Czy ma to sens? Czy jest to bajer, który każdy musi mieć?

W dzisiejszych czasach, coraz częściej można spotkać się ze stwierdzeniem - „Jeśli nie masz konta na NK lub Facebooku, to nie żyjesz”. Czy to samo może tyczyć się szkoły? Czy jeśli nie szkoła nie funkcjonuje w rzeczywistości wirtualnej, to nie ma prawa bycia w prawdziwej rzeczywistości?

Chyba każdy się dziś zgodzi, że poważna firma, instytucja czy urząd, powinny posiadać swoją wizytówkę w Internecie. Nie można przejść obojętnie obok tego zjawiska.

Większość szkół ma swoją stronę WWW. Przypuszczenie opieram na fakcie, że mieszkając w małej miejscowości(niewiele ponad 10 tys. mieszkańców) każda ze szkół ma swoją stronę WWW, lepszą lub gorszą ale ma. Na takiej stronie znajdziemy na pewno informacje typu dane adresowe, dyrekcja i lista szkół(profili) jakie dana szkoła prowadzi – czyli taką standardową broszurką informacyjną. Nie jest to atrakcyjne i często odwiedzane, ale w czasie naboru uważam, że niezbędne.

Do takich broszurek warto dodać coś, co przykuje uwagę na dłuższą chwilę, a także coś, co sprawi, że uczniowie, rodzice, a także goście będą tu regularnie zaglądali.

Obserwowane przeze mnie szkoły(wszystkie) dodają „newsy” z wydarzeniami z życia szkoły – konkursy, apele, zawody etc.

Część z nich ma także całkiem sporą galerię zdjęć z tychże uroczystości, w mojej szkole uczniowie często wręcz błagają o szybsze wprowadzenie zdjęć do Internetu, bo chcą się zobaczyć, pochwalić babci, koleżance itd.

Kolejnym czymś, co przyciągnie do strony szkoły, to forum. Jest to chyba najbardziej kłopotliwe, ponieważ stale należy moderować i usuwać pewne wypowiedzi, ale bardzo ożywia wirtualne życie szkoły.

Nowatorskim podejściem do promocji szkoły jest pokazanie samego budynku w ciekawej formie, tak aby poprzez niecodzienną prezentację zainteresować użytkownika do dalszego poznawania naszej szkoły. Na przykład stworzenie modelu w 3D i umieszczenie go w Google Earth, albo przygotowanie fotografii klas i przedstawienie ich na planie szkoły. Kolejnym sposobem jest stworzenie interaktywnych panoram, na których znajdą się pomieszczenia ze szkoły, można je połączyć i stworzyć np. taka wirtualną szkołę.

Ze "standardowych" metod, to chyba wszystko, jednak sposobów na wyróżnienie(zaistnienie) witryny szkolnej w Internecie jest o wiele więcej. Co w ostatnich latach stało się najpopularniejsze? W Polsce Nasza Klasa, na świecie Facebook, który notabene w ubiegłym roku odwiedziło więcej osób niż Google.com. Takie serwisy określa się mianem witryn społecznościowych.

Social Network – tak można nazwać metodę zaistnienia szkoły w wirtualnej rzeczywistości. Kto z nas nie ma konta na Naszej Klasie, czy Facebooku. Ten drugi umożliwia stworzenie konta dla strony internetowej i publikowanie tam fragmentów newsów i innych treści, co może ułatwić rozpowszechnianie wiedzy o naszej szkole wśród użytkowników. Facebook daje również możliwość wyróżniania wybranych artykułów poprze guzik „Lubię to” a także automatyczne publikowanie najnowszych informacji z czytnika RSS poprzez aplikację Networked Blogs. Spotykam wiele witryn internetowych które korzystają z tego rozwiązania. Z witrynami społecznościowymi wiąże się także tzw. „Social Bookmarking” i odpowiednie rozwiązania mające na celu ułatwienie użytkownikom wstawienia wybranych treści do serwisów społecznościowych. Wystarczy spojrzeć na popularne portale, jak WP czy ARTELIS, przy każdym artykule znajdują się małe ikonki, po kliknięciu których treść zostaje dodana do stron społecznościowych(wykop, digg, kciuk, delicious, facebook, myspace etc.).

Z obserwowanych przeze mnie szkół ani jedna nie ma profilu na Facebooku – czy to znaczy, że są złe, słabe, albo grozi im zamknięcie? Wątpię. Owszem, każda szanująca się szkoła powinna przystosowywać się do zmieniających się czasów i wykorzystywać nowoczesną technikę do swojej promocji. Aczkolwiek czy profil na Facebooku lub Twitterze w przypadku szkoły, może spowodować spadek jej zaufania? Nie wydaje mi się, szkoły w moim mieście nie mają profilu i mają się dobrze. Po co zatem rozpoczynałem swoje rozważania od stwierdzenia - „Jeśli nie masz konta na NK lub Facebooku, to nie żyjesz”? Po to, aby uświadomić wam ogromny potencjał ukryty na portalach społecznościowych. Nowoczesna szkoła nie musi mieć założonego profilu, lecz jeśli założy, może wiele zyskać, zwłaszcza w oczach młodych ludzi. Poza tym to świetne miejsce do promocji, każdy kto kliknie na „Lubię to” przy profilu szkoły, automatycznie zgadza się na wyświetlanie na swojej tablicy informacji zamieszczanych przez szkołę, a więc informacje przekazywane będą nie tylko do tych którzy zapiszą się do nas, ale także wszystkich ich znajomych i odwiedzających ich profile. Uważam, że jeśli odpowiednio do tego podejść, można naprawdę wiele.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jakie jest zdanie rodziców na temat posyłania dzieci do szkoły w wieku 6 lat?

Jakie jest zdanie rodziców na temat posyłania dzieci do szkoły w wieku 6 lat?

Autorem artykułu jest Marta Gleska



Temat posyłania do szkoły w wieku 6 lat (czyli w zasadzie do niedawna w wieku przedszkolnym) wzbudził ostatnimi czasy wiele emocji. Społeczeństwo jest w tej kwestii podzielone. Postanowiłam przeprowadzić małe badanie wśród sowich znajomych, których ten temat może dotyczyć. W niniejszym artykule przedstawiam jego wyniki.

Natalia:

Moim zdaniem to jawne pogwałcenie praw dziecka! To "kradzież" tego, co jest najcenniejsze - beztroski i innych uroków dzieciństwa. Dajmy nacieszyć się tym, co pozostaje chyba najwspanialszym wspomnieniem na całe życie.

Joanna:

Nie jestem za, a moim obowiązkiem jest posłać dziecko do szkoły w wieku 6 lat, bowiem zalicza się on do rocznika, który jako pierwszy ma obowiązek przystąpienia do nauki w tym wieku. Wydaje mi się, że moje dziecko jest zbyt ruchliwe i ciekawskie by wytrzymać 45 minut w ławce szkolnej. Do tego sam fakt rywalizacji o oceny jest dość niepokojący. To wszczepianie w świadomość coraz młodszych dzieci obowiązku rywalizacji. Niestety taki jest klimat szkoły - rywalizacja o stopnie, uwagę nauczycieli, kolegów z klasy.

Iwona:

Wszystko zależy od poziomu rozwoju dziecka. Jeśli dziecko w wieku 6 lat potrafi samodzielnie pisać, czytać i liczyć (a znam takie przypadki) to warto posłać dziecko wcześniej do szkoły. Chęć nauki w takich dzieciach jest tak silna, że nie warto hamować tego zapału.

Alicja:

Uważam, że to okradanie naszych maluchów z ich dzieciństwa. Sześć lat to zbyt wcześnie na rozpoczynanie edukacji.

Paulina:

Moim zdaniem jest to zabieranie dzieciom dzieciństwa. Już teraz widzimy takie maluszki z ciężkimi plecakami. Mam córkę w I klasie szkoły podstawowej i wiem jaki jej plecak jest ciężki.

Po zapoznaniu się z tymi opiniami widać od razu, że większość rodziców jest przeciwna posyłaniu do szkoły podstawowej dzieci w tym wieku. Podstawowym argumentem przytaczanym przez rodziców jest "okradanie" dzieci z dzieciństwa. Należy więc zadać sobie pytanie w jakim kierunku zmierzają zmiany w polskiej edukacji.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Szkoły filmowe przyszłością dla wielu młodych ludzi

Szkoły filmowe przyszłością dla wielu młodych ludzi

Autorem artykułu jest jackskellington



Co roku na studia wyższe aplikuje ogromna liczba młodych ludzi. Z każdym kolejnym sezonem akademickim lekkiej zmianie ulegają najpopularniejsze kierunki wybierane przez przyszłych studentów.

Informatyka,prawo i medycyna praktycznie od zawsze cieszyły się bardzo dużą popularnością i zainteresowaniem przyszłych magistrów, inżynierów i doktorów. Od mniej więcej 2, 3 sezonów do tego grona zaczyna coraz poważniej aspirować filmoznawstwo, które wykłądają nie tylko państwowe uczelnie wyższe, ale także szkoły filmowe.

Uczelnie stricte kształcące przyszłych filmowców powstają w naszym kraju coraz częściej. Zakładają je nie tylko znani wykładowcy, ale przede wszystkim znani twórcy filmowi, chcący przekazać wiedzę swoją i swoich kolegów młodszemu pokoleniu. Dzięki dostępności do funduszy unijnych w Polsce oraz coraz większej popularności kierunków związanych z tworzeniem filmów oraz pracą w telewizji (operatorzy kamer, reżyserzy, aktorzy) założenie szkoły filmowej staje się marzeniem wielu uznanych polskich twórców filmowych.

Szkoły filmowe kuszą warsztatami

Zresztą nie trzeba wcale od samego początku oferować pełnego wachlarzu kierunków – można na przykład organizować warsztaty filmowe, które same w sobie cieszą się również olbrzymim zainteresowaniem nie tylko osób, które dopiero zaczynają swoją przygode z filmoznawstwem, ale także osób mających już odpowiednią wiedzę, doświadczenie i praktykę w tym obszarze. Kilka „topowych” polskich szkół filmowych, mających odpowiednią renomę oraz „bogate” grono absolwentów (już znanych w środowisku) już teraz uzupełnia swój program nauczania właśnie o specjalistyczne kursy filmowe.

Co przyciąga młodych ludzi do aplikowania na studia filmowe? Na pewno coraz więcej powstającyh rodzimych produkcji, coraz większe pieniądze obecne w polskim biznesie filmowym oraz bardzo ciekawy i tylko z pozoru łatwy i przyjemny tok nauki wpływają na to, że szkoły filmowe mają obecnie więcej aplikacji na oferowane przez siebie kierunki studiów, niż to miało miejsce jeszcze kilka lat temu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Polska szkoła nowoczesna

Polska szkoła nowoczesna

Autorem artykułu jest M.B.



Wraz ze zmieniającymi się programami nauczania, zmieniają się również trendy w dydaktyce – oto polska szkoła zmierza ku Zachodowi. Nowoczesność widać nie tylko w wyglądzie budynków, ale również w podejściu nauczycieli i wyposażeniu klas. Jak było kiedyś, a jak jest dziś?

Zacznijmy od podejścia nauczycieli do nowoczesnego nauczania. Już teraz panuje w nim wyraźny podział na trzy grupy. Pierwszą stanowią nauczyciele z długoletnim stażem – większość z nich wychodzi z założenia, że tradycyjne metody nauczania są najlepsze. Przekładanie slajdów, zamiast prezentacji multimedialnej, filmy na kasetach VHS, stosunkowo stare podręczniki, do tego nastawienie, że uczeń najlepiej pracuje samodzielnie – praca w grupach rozprasza, jest nieefektywna. Druga grupa, to nauczyciele, którzy są niejako pośrodku – z dość długim stażem, wykorzystujący niektóre rozwiązania, które podsuwane im są wraz z rozwojem technologii. Chętnie wykorzystują prezentacje multimedialne, zachęcają do pracy w grupach, wreszcie korzystają ze scenariuszy lekcji, które czynią naukę bardziej owocną. Ostatnia grupa to tak zwani entuzjaści nowych technologii. Nauczyciele ci zakochani są w tym co „nowe” – wykorzystanie komputerów na ich lekcjach jest już na porządku dziennym, przez co lekcje stają się dla uczniów bardziej atrakcyjne. Uczą poprzez zabawę, wykonywanie doświadczeń, na podstawie sytuacji z życia, dzięki czemu ich metody okazują się najbardziej efektywne. Uczniowie najchętniej wybierają więc ich.

Oprócz nauczycieli, tak, jak to już zostało wcześniej wspomniane, zmienia się wyposażenie klas. Sale geograficzne, niegdyś zdobione przez globusy na każdej ławce i tradycyjne mapy, dziś zostały zastąpione przez globusy interaktywne, podświetlane . Poznawanie nieznanych zakątków świata również nie odbywa się wyłącznie poprzez czytanie nudnych opisach w podręcznikach, a poprzez multimedialne przewodniki turystyczne, opatrzone nie tylko zdjęciami, ale również filmami, czy efektami dźwiękowymi. Podobnie rzecz się ma w przypadku innych przedmiotów, nawet tych, w których z pozoru miejsca na nowe technologie nie ma. Na języku polskim chętnie korzysta się z tablic multimedialnych zamiast tych kredowych, matematyka też nie polega już tylko na mnożeniu, dodawaniu i innych rachunkach.

Dobre wzorce, przybyłe z Zachodu sprawiają, że polska szkoła zachęca, a nie odwrotnie. To ważne, bo już na tym poziomie edukacji kształtują się preferencje przyszłych studentów – z pewnością będzie im więcej obrać odpowiedni kierunek wtedy, gdy ktoś go im wcześniej podpowie.

---

Przewodniki turystyczne


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Szkoła tańca dla każdego

Szkoła tańca dla każdego

Autorem artykułu jest bartek l



Taniec jest jedną z najpiękniejszych form wyrażania emocji czy uczuć. Jednak nie zawsze przecież poprzez taniec wyrażamy jakieś głębokie uczucia jak miłość, ale w największej ilości przypadków po prostu chcemy się jak najlepiej bawić.

Funkcja rozrywkowa tańca również jest niepodważalna i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby łączyła się z wyrażaniem emocji czy nawet uczuć. Taniec to coś czego nie trzeba się długo uczyć. Można urodzić się tancerzem i później tylko zdobyć umiejętności czysto techniczne. Można też w ogóle nie mieć drygu do tańca i wtedy jest znacznie gorzej. Obecnie jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły tańca.

Każda szkoła tańca ma doświadczonych instruktorów i prowadzi zajęcia dla różnych grup wiekowych. W dzisiejszych czasach osoba chcąca nauczyć się porządnie tańczyć może więc zgłosić się do takiej szkoły i zacząć naukę. Jeśli nie mamy doświadczenia zostaniemy zapisani do grupy początkującej z innymi osobami, którzy również stawiają swoje pierwsze kroki na parkiecie. Jeśli nie ma się partnerki czy partnera nie ma się czym przejmować.

Właśnie szkoła tańca to miejsce, gdzie można bez problemu znaleźć partnera do tańca, a często nawet bywa, że tacy partnerzy łączą się w pary życiowe. Taniec to bowiem często pasja i namiętność, więc jeśli dana para osób jest zadowolona ze wspólnego tańca, to dobrze może im się układać również poza parkietem w rozmowie. To prowadzi do poznania takiej osoby i można zdobyć nowego przyjaciela czy jak właśnie było wspomniane nawet partnera życiowego. Szkoła tańca nie jest jednak darmowa.

Za lekcje tańca trzeba płacić, ale jeśli jest się stałym klientem są zniżki. Jednak umiejętności jakie wynosi się z lekcji tańca oraz sama przyjemność tańczenia są warte tej ceny. Są również inne zalety. Można podczas intensywnych lekcji i treningów tanecznych zgubić zbędne kilogramy. Na pewno poprawimy sobie samopoczucie, krążenie, będziemy mieli lepszą kondycję fizyczną. Szkoła tańca naprawdę jest dla każdego i w takich miejscach można spotkać małe dzieci, dorosłe osoby, a także ludzi starszych, którzy uwielbiają tańczyć.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl